materiał z TWOJA GAZETA.pl - z Jubilatką rozmawiała Urszula Abucewicz
– Najważniejsze, że głowa pracuje – śmieje się ani Jadwiga Ovcaric, sopocianka, która świętowała 102 urodziny. – To mnie ratuje – żartuje jubilatka.
Urodziny pani Jadwigi obchodzono w Sopockim Centrum Seniora. U szczytu stołu zasiadła jubilatka, jej przyjaciółka, syn z żoną, dyrektor placówki Agnieszka Cysewska. Swą obecnością uroczystość zaszczyciły prezydent Sopotu Joanna Cichocka-Gula oraz Anna Jarosz, dyrektor sopockiego MOPS-u. Nie mogło także zabraknąć księdza. Salę wypełnili mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej i bywalcy Dziennego Domu Pobytu. Atmosfera na początku była bardzo uroczysta, jedna z pensjonariuszek napisała na cześć pani Jadwigi wiersz, było wzruszenie, kwiaty, życzenia, po chwili parkiet się zapełnił zrelaksowanymi seniorami. Kto by pomyślał, że mając powyżej 60 lat można się tak bawić...
– Każdą okazję wykorzystujemy do tego, żeby się dobrze bawić i żeby takich imprez muzycznych i tanecznych było jak najwięcej. Przede wszystkim chcemy wprowadzić domową, rodzinną atmosferę, czyli tak jak w domu obchodzimy urodziny mamy, taty, każdego dziecka, tak tutaj też staramy się ten domowy polski zwyczaj gościnności przy stole, przy białym obrusie kultywować, i pilnować, żeby kilka takich spotkań w miesiącu było. To jest jedyna chwila, kiedy przy głośnej muzyce i przy tańcu możemy odpocząć od chorób, szarej codzienności, możemy o tym zapomnieć – mówi Agnieszka Cysewska, dyrektor Domu Pomocy Społecznej w Sopocie.
– Przyznam, że lubimy się bawić. Od początku istnienia tego domu stawialiśmy na relaks, na rozrywkę, mieszkańcy wchodząc tutaj już zastali taką sytuację i nie można się było od tego „wywinąć” – śmieje się pani Cysewska. – W związku z tym staramy się utrzymać poziom i częstotliwość tych imprez. Dbamy o to, żeby były one interesujące, żeby nie znudzić mieszkańców. Składa się na to ogromna praca całego zespołu: naszego pracownika od spraw kulturalnych, terapeutek zajęciowych, pracowników socjalnych, którzy dbają o każdy szczegół takiego spotkania, przygotowują scenariusz, wystrój sali, dbają, żeby był tort i kawa. Ale to ma sens, to procentuje. Przez kilka dni będziemy wspominać, śpiewać i tańczyć jeszcze z okazji tej imprezy, aż do następnych urodzin – dodaje pani dyrektor.
Przeżyłam dobre i złe czasy
Tym bardziej, że jest co wspominać, bo nie często kończy się 102 lata.
- Codziennie inaczej się czuję, jak to w starości. Dzisiaj tak, jutro siak. Jak dzisiaj rano wstałam to myślałam, że tu nie przyjdę, ale przyszłam, jestem – mówi pani Jadwiga Ovcaric.
- Urodziłam się 27 września 1909 roku, przeżyłam dobre i złe czasy, I i II wojnę światową. Pochodzę z Grudziądza. Podczas I wojny światowej, miałam 5 lat, mój ojciec był na wojnie, zostaliśmy sami z mamą, miałam trójkę rodzeństwa. Było nam wtedy bardzo ciężko. I proszę sobie wyobrazić, że oni wszyscy już nie żyją, tylko ja zostałam...
Wzajemna wymiana
II wojna światowa zastała panią Jadwigę w miejscowości Nowe nad Wisłą. Pracowała tam jako uprawniony technik dentystyczny w jednym z gabinetów stomatologicznych.
- Muszę Pani powiedzieć, że tę II wojnę św. zniosłam w lepszy sposób niż tę z 1914 roku. Bardzo sobie wszyscy pomagaliśmy, choć nie było towarów, jak to podczas wojny, to każdy wymieniał się tym, co miał lub co potrafił zrobić najlepiej. A przecież nikt nie chciał chodzić bez zębów, „rękę rękę myję” – opowiada pani Jadwiga. - Ja robiłam zęby, a otrzymywałam jedzenie. I w w ten sposób przeżyłam wojnę – wspomina.
Jedno miejsce pracy
102-latka przepracowała całe swoje życie zawodowe w tym samym gabinecie stomatologicznym.
- Pracowałam do 75 roku życia. To nie była protezownia, lecz lecznictwo otwarte. Bardzo lubiłam swoją pracę. Ale zaczęłam się starzeć i wtedy syn wziął mnie do siebie, spędziłam u niego 27 lat.
Jaka jest recepta na długie życie?
- Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Kiedy mieszkałam na swoim, jeszcze w miejscowości Nowe nad Wisłą, miałam tam dom i ogród, i wtedy wszystko miałam swoje, owoce i warzywa, może dlatego dożyłam tylu lat, bo nie jadłam tak dużo sztuczności – zastanawia się pani Jadwiga. - Ale też nigdy nie paliłam papierosów, nie nadużywałam alkoholu. Zawsze byłam uczuciowa, wie pani, wszystko mnie zawsze tak boli, gdy coś widzę, coś słyszę – opowiada jubilatka.
Pani Jadwiga Ovcaric pensjonariuszką Sopockiego Centrum Seniora jest od 4 miesięcy.
- Jestem diabetykiem. Teraz już prawie nie widzę, wzrok mam bardzo słaby, trzeba robić zastrzyki, kontrolować cukier. Mój syn jest młody, a sama zostać nie mogę, jedyne wyjście było takie, że przyszłam tutaj... - mówi pani Jadwiga. - Ale się bardzo cieszę, że głowa jeszcze pracuje, to najważniejsze, to mnie ratuje – śmieje się stulatka.